Poeta Jan ONOSZKO








«Do klasyków literatury polskiej odnoszą się J. Niemcewicz, F. Karpiński, A. Naruszewicz, J. ONOSZKO i inni, którzy urodzili się, mieszkali i tworzyli na ziemiach białoruskich». To cytat ze zbioru odczytów pod tytułem «Kultura XVI-XVIII wieku» wygłoszonych na Uniwersytecie Białoruskim.

Poeta polski Jan Onoszko. Niewiele o nim wiadomo. Urodził się około 1775 roku w powiecie bychowskim (Беларуская энцыклапедыя: у 18 т. Т. 1. - Мн.: БелЭН, 1996. - С. 375), studiował w Mohylewie i Połocku. Zmarł około 1827 roku.
 
Nie ma jednak wiarygodnych informacji udowadniających, że poeta urodził się w powiecie bychowskim. W zachowanych rodowodach rodziny Onoszków, którzy dokonali wywodu szlachectwa w mińskiej i mohylewskiej guberniach, nie ma osoby o odpowiednich danych. Być może poeta Jan Onoszko pochodził z innej gałęzi rodu, której przedstawiciele osiedlili się w XVII wieku w okolicach Połocka.
Według znalezionych dokumentów Jan Onoszko był rezydentem we dworze Justynianów położonym w powiecie dryssieńskim guberni witebskiej, należącym wówczas do rodziny magnackiej Niemirowiczów-Szczyttów. Józef Niemirowicz-Szczytt (1777-1848) wspominał swoją młodość:
«Dom ojca mojego nie tylko bardzo był licz­ny, ale nawet sposób życia świetny. Panem będąc dość obszernego majątku, trzymał licznych dworzan. (...) seniorem muzyki (był) p. Kozikowski i w niej ze szlachty dworu p. Onoszko, p. Sielicki i Grądzki».

Wkrótce po śmierci poety w Połocku ukazał się pierwszy tomik jego wierszy. Inicjatorem publikacji był Mikołaj Doktorowicz-Hrebnicki (1791-1866), marszałek szlachty powiatu lepelskiego, później - całej guberni witebskiej, którego rodzina była spowinowacona z rodziną Niemirowiczów-Szczyttów.
Dwa wiersze z tego tomiku poeta poświęcił konkretnym osobom, których znał osobiście. Oni obaj, wpływowi urzędnicy lepelscy Bohdanowicz i Tadeusz Missuna, posiadali majątki w pobliżu Lepla, ważnego miasta w byłym województwie połockim. Po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej w 1772 r., w wyniku którego stolicę województwa połockiego Połock wcielono w skład Imperium Rosyjskiego, Lepel w ciągu 20 lat był centrum prawnym tego województwa, dopóki również nie został pochłonięty przez Imperium.
Tak więc, można wywnioskować, że poeta Jan Onoszko mieszkał przez pewien czas w powiecie lepelskim.
 
O poecie Janie Onoszko pisał współczesny mu petersburski wydawca i krytyk literacki Romuald Podbereski:

 «Był to człowiek z prawdziwym talentem poetyckim, ale zbity z drogi niepowodzeniami...
...zmarł pierwszy poeta narodowy Białorusi w młodym wieku w ubóstwie i nędzy. Całe swoje życie spędził w wędrówkach od wioski do wioski. Nie znał ani przytułku, ani rodziny i zawsze cierpiał na straszne choroby. Zmarł w karczmie, i nikt nie żałował o jego śmierci, nikt nie zawiadomił o niej. Tylko owoce jego rzadkiego talentu dotychczas pozostały w pamięci ludzi, którzy nie wiedzą, komu są zobowiązani przez nich. To był Jan Onoszko, satyryk, natchniony piosenkarz, który obejmował w swoich utworach cały świat zmysłowy i satyryczny białoruskiego życia. Satyra go wygląda jak zwyczajna historia, do takiego stopnia ona jest naturalna. Co do piosenek Onoszko, można zupełnie słusznie uznać je za szczyt jego poetyckiego talentu, - taka jest w nich głębokość uczucia, szczera prostota... Na Białorusi śpiewają piosenki Onoszko w domu, na rynkach i wszelkich zebraniach, a się od nich uczą i śpiewają chłopi, przerabiając piosenki na swój sposób, ale wszystko jedno śpiewają. Oto bezwarunkowa ocena białoruskiego ducha narodowego, która wyrażona została w poezji Onoszko... »


Pijem bracia opojem, pijem codzień prawie,
Pijem i przed zabawą, pijem po zabawie,
Pijem kiedy się żenim, kiedy się rozwodzim,
Pijem kiedy się bijem, pijem gdy się godzim;
Pije człek nieszczęśliwy, gdy się już zubożył,
Pije pleban by liczbę nabożnych pomnożył.

Tu, gdzie kwili ptaszek smutnie,
Żałośnie mróczy zdrój,
Tu ja na jęczącej lutni
Wynurzę smutek mój.

FIGA ZA ŚLIWKI
Nie mam coś szczęścia do dziewek,
Może w tanie zrodzon lato,
Dałem ongi jednej śliwek,
By wziąć od niej buzi za to.
Lecz Rozyna zdworowała.
A za śliwki, figę dała.

CUDZY DOM
Próżno odmieniam zakąty,
Wszędzie los będzie mój ciasny;
Cudzy dom, pierwszy czy piąty,
Zawsze jest cudzy, nie własny.
Człowiek rodzi się na znoje,
Cierpią na tronie i roli;
Ale kto ściany ma swoje,
Znajduje łoże, gdy boli.
Znajduje chwilę dla głowy,
W której od zgiełku unika;
Uchyla ludzkie narowy,
W sobie się samym zamyka.
Czy to zwoływa uciechy,
Czyli go troska ubodzie,
Niedba o gadki i śmiechy,
W dziedzicznej skryty zagrodzie.
Budę swą równał do matki,
Filozof idąć w ustronie;
Chętniej pić dymy swej chatki,
Jak obce arabskie wonie.
Dając miód często macocha,
Gdy mi raz ckliwość sprawuje;
W słodkości wątpię czy kocha,
W niesmaku, powiem, że truje.


ROZPACZ CZARNA
Jeszcze dotąd w mem sercu trzymałem nadzieje,
Dzisiaj znam, że się Niebo z próśb ziemianów śmieje.
Ciężarem mej istności nikczemnej ściśniony
Kiedyś przynajmniej skończę byt mój uprzykrzony?
Każdy dzień jest mi twórcą nowego strapienia,
Osłabiły pierś moją ustane westchnienia;
Wszystkie władzy umysłu we mnie się popsuły,
Prócz boleści, na wszystko dziś jestem nieczuły.
To nocy, to dnia przecią stawi mi się długi.
W pracy mam ciężar jeden, w próżnowaniu drugi.
Żal mi czasów ubiegłych, a płynący nudzi,
Lęka ten, co nastąpi, o lichy stan ludzi,
Świat w mych oczach jest padoł nędzy, kłopotów, znoju,
Mieszkalnie głupstwa, złości, chorób, niepokoju.
Daremnie szukam w każdym pociechy przedmiocie:
W rozumie widzę błahość, senne skarby w cnocie.
Z rozkoszą ckliwość, niemoc i zgryzota chodzi,
Sława jest bembel pusty, co pozorem zwodzi.
Bogactwa i urzędy jeśli coś przynoszą,
Niesprawiedliwość świata w Jego rządach głoszą.
Dziełem zda się być gniewu ta cała machina,
Im szkodliwsza, tem, widać, tęższa w niej sprężyna.
Zasługa jęczy głodna i pod jarzmem pada,
Intryga włości, mirty i władzę posiada.
Próżno szuka pomocy niewinność znękana,
Próżno przed stróżem ustaw schyla swe kolana.
Nie ma sprawiedliwości kochania i zgody,
Ani pośród prywatnych, ni między narody;
Kabała, przemoc, zazdrość, złość, ucisk i zdzierstwo,
Wygnały, jeśli było, ze świata braterstwo.
Kłótnie, napaści, krzywdy, wojny i rozboje
Mieszkają z krwi posoką łez nieszczęsnych zdroje.
Jedna tleje nadzieja biednym i cnotliwym:
Mieć ufność, choć po śmierci w Bogu sprawiedliwym,
Lecz to ostatnie źródło pocieszenia ludzi
Jakże często mój umysł przeraża i trudzi
Tyle wiar, tyle nauk względem Jego nęci,
Mym rozumem i sercem jak wir wodą kręci.
Jedna sekta klnie drugą, jedna z drugiej szydzi,
Człek w nich czerpa niepokój i błąd tylko widzi.
Nie wiem, czego się chwycić w pomieszania chwili,
Raz ten drugi, raz ówdzie myśl się biedna chyli.
O Boże! cóż to mówię?.. Ten porządek rzeczy...
Mądrej Jego bytności nigdy nie zaprzeczy,
Ale powiem, że może swem szczęściem zajęty,
Oddał nam samym sobie jak rodzaj wyklęty,
Ścisnął w garści trosk piołun i wyciął na człeka,
Nie zważając w swem Bóstwie, że słabość narzeka.
Lecz co mówię? zbrzydziłem świat, ludzi i siebie,
Błąkam się, bluźnię, jęczę, duch się w cieniach grzebie,
Gniew Nieba nad mą głową unosi się nad miarę:
Połknę śmieć i uczynie sam z siebie ofiarę.
Tak jest, trzeba umierać, lecz coś wewnątrz lęka:
Mówię, że łatwo umrzeć, ach! nad męki męka.
Złorzeczę mej istności, a nie śmiem ja kończyć:
Wszystkie chciała natura w nas sprzeczności łączyć.
Rozpaczy i ty straszny czarnych nud obrazie!
Kierujcie nieposłuszną mą rękę w tym razie
Jaż mam jeszcze żyć dalej w tej nędzy dokoła?
Tak jest... Bóg zsyła ucisk...
Któż z nim walczyć zdola?
W jedno szkło całą gorycz mego życia zbieram,
Dobywam sił ostatnich, jednak nie umieram,
Ale niestety jeżeli koniecznie żyć muszę,
Co będzie? ach! już soję nad piekła katuszą.
O, Wiaro, mi wpojona od lepszych ode mnie!
Z jakąż siłą pracuję stłumić cię daremnie –
Przemagasz wszystkie jady pośród mego łona,
Gdybym Cię sądził umarłę, ośywiasz nasiona!
Ty mię gwałtem uzbrajasz na losów zwycięstwo,
Znosić biedy me, mrzeć prarodzica męstwo.

Комментариев нет:

Отправить комментарий